Zapowiadało się tak cudownie, wesoło i pachnąco. Rano Żaba obudziła
się wesoła jak skowronek bo przecież Mikołaj na pewno już był! Pędem
popędziła do pokoju żeby zobaczyć czy ciasta zjadł i mleko wypił.
Radocha nieziemska.
- Mamuś, mamuś! Renifer schrupał nawet marchewkę!!
Przedszkole z okazji mikołajek maszerowało do szkoły, Ksawery
skutecznie utrudniał tę wędrówkę. Dzieciaki w szkole wystraszone, Żaba
zapłakana, bo nie chce, nie idzie, woli być w domu. Zgiełk, zamieszanie i
w tym wszystkim nasze trzylatki. Bez sensu. A mają takie ładne nowe,
oddane w tym roku do użytku przedszkole z salą audiowizualną.
Jakoś ją udobruchałam, ale musiałam obiecać że w szkole zostanę i będę trzymać rękę na pulsie.
Po szkole spowrotem do przedszkola. I znów to samo, że ona nie chce,
ze woli do domu. Na nic przekonania, że przyjdzie do nich Mikołaj i ze
będzie wesoło. Na nic błagania ulubionej koleżanki.
Wróciła ze mną i Ksawerym, który niemiłosiernie dął nam w plecy.
Kładę spać Pulpeta, cisza. Włączyłam Żabie Peppę żeby nie zaczęła
grać na cymbałkach i tamburynie. Jest grzeczna. Siedzi sobie ładnie na
sofie i patrzy. Zamykam się w sypialni. Pulpet zasypia w oka mgnieniu,
więc szybko się ulatniam i wchodzę do salonu.....
Gdzie ja jestem???!!! W ciągu 5 minut mojej nieobecności moja starsza
latorośl zdążyła wywąchać, że na stole stoi krem. Postanowiła się
wypielęgnować. Siebie, okno tarasowe, firanę, zasłonę, podłogę, stolik i
nowy narożnik!!
Podejrzewam że zrobiła się purpurowa ze złości. Ale nic to. Odpocznę popołudniu u kosmetyczki....
Wracam od kosmetyczki. Cisza. Spokój. Dzieci śpią.
Ważniak pokładł je spać wiec jestem szczęśliwa. Chwila dla siebie,
dla nas. Marzy mi się gorąca kąpiel z pianą. Z tego szczęścia, najpierw
robię kąpiel Ważniakowi. Niech ma!
I się zaczyna. Ważniak wychodzi z wanny, w sypialni budzi się Pulpet
na jedzenie. Nakarmiony. Chwilę później zaczyna płakać Żaba. Coś jest
nie tak. Kręci się, wierci. Płacze. W końcu wstaje i.......cała
zawartość jej żołądka ląduje na pościeli i na mnie......Nosz kurna!
W ciągu pół godziny przebierałam pościel jeszcze dwa razy.
Robi się 23:00, padam ze zmęczenia. Woda w wannie nawet nie ostygła,
bo jej tam dla siebie nie nalałam. Siadam do kompa. Może jak coś kupię
poprawi mi się nastrój. Ekran miga słabym światłem a ja ledwo patrzę.
Trach. Wyłączyli prąd. Ksawery się popisał.....
Bucze sobie w ciemności z bezsilności i zmęczenia.
Mam dosyć.
Wielkie dzięki za wspaniały dzień szanowny Mikołaju!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz