Pogrom chorobowy opóźnił nieco moje ręczne robótki i zabrać się za nic nie mogłam. Dzieciaki z gorączką, wstrętnym kaszlem i lejącym się ciurkiem katarzyskiem wisiały na mnie dzień i noc. Serio. Jak nie jedno to drugie. Chylę czoła przed mamami liczniejszych gromadek.
Ale, ale.....kilka nocnych posiedzeń i wypchałam kolejne wianki plecione warkoczem. Wypychanie ich to chyba najżmudniejsza praca jaka mi się przytrafiła ;)
Jak Wam się podobają?
Mnie najbardziej podobają się te kwiatki we wiankach. Dzieciaki już lepiej?
OdpowiedzUsuńa zamówienia zbierasz? bo ja nie mam na to cierpliwości a pięknie wyglądałby w mojej kuchni taki żółto fioletowy wianek ;) Pozdrawiam Ilona
OdpowiedzUsuńWitaj :) Bardzo mi się tu u Ciebie podoba ..... a wianki cudne....szczególnie podoba mi się ten ostatni, świetne połączenie kolorów i moje ukochane kropki ;) Pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuje za wskoczenie do mojego świata . Ola ;)
OdpowiedzUsuńto najważniejsze pytanie ile?
OdpowiedzUsuńpiękne wianuszki:)
OdpowiedzUsuńJestem!:-) Genialna robota! Ja jak szyje ostatnio poduchy gwiazdki to ich wypychanie to faktycznie najnudniejsza robota - tak samo było z lalka szmacianką - uszyc OK ale wypchac ehhhhh :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam