7:00 rano, dzieciaki jeszcze śpią, nalewam sobie wodę do kubka i zasiadam przed komputerem. Mam zamiar napisać ostatni post blogowego wyzwania u Uli z bloga Sen Mai. Mam zamiar.....bo nagle okazuje się, że wczorajszy post pisany wieczorną porą gdzieś zniknął!! Był już opublikowany, podlinkowany u Uli i nie ma go....wsiąkł jak kamfora. Wrrr.....
Czy zatem moje dni są typowe? Takie same co dzień? Nie. Mimo, że zniknięcie posta z bloga nie jest wielkim wydarzeniem acz skutecznie wkurzającym od rana to mój dzień typowo nie wygląda nigdy :)
Przy dwójce rozbrykanych i pełnych energii dzieci nie można się nudzić.
Nie będę rozpisywała planu dnia godzina po godzinie bo to sensu nie ma wielkiego ;) To wszystko u nas umowne i ruchome. Wiadomo jednak, że poranki do ok. godz. 9:00 mam dla siebie. Wtedy wykonuje poranną toaletę i zasiadam przy komputerze. Często piszę przy dźwiękach wirującej już pralki ;)
Kiedy budzą się dzieciaki, najpierw wyprzytulamy sie w łóżku jednego z nich,ubieramy się i jemy śniadanie. Gdy brzuchole mamy pełne dzieci się bawią (częściej szturchają ;) ) a ja na szybko ogarniam dom. Ścielę łóżka, myję ew. naczynia, otwieram okna i wieszam wyprane rano pranie ;)
Potem to już wolna amerykanka. Są wakacje więc Żaba nie chodzi do przedszkola dlatego staram się urozmaicać im każdy dzień. Jeździmy na basen, do ZOO, na wycieczki rowerowe, odwiedzimy znajomych i spełniamy się kreatywnie.
Generalnie mój dzień kręci się wokół dzieci i domu. Nie wróciłam na razie do pracy, jestem na urlopie wychowawczym i ten czas chce poświęcić właśnie im.
Mam to szczęście, że w ciągu dnia mam też czas dla siebie i Ważniaka. To dla mnie bardzo ważne. Być może narażę się teraz tym co napiszę, ale w dłuższej perspektywie ON jest dla mnie najważniejszy. Dzieci bardzo kocham, spędzam z nimi każdą chwilę, chłonę je jak gąbka, chce przekazać im wszystkie wartości jakie powinni mieć dobrzy ludzie, chcę żeby zapamiętały swoje dzieciństwo jako świetną zabawę. Jednak to nie z dziećmi spędzę resztę życia, nie z nimi będę budziła się na starość i nie z nimi każdego dnia zasiadać będę do porannej herbaty. To ON będzie mi wtedy towarzyszył, dlatego nie mogę o nim teraz zapominać. Bo miłość trzeba pielęgnować jak kwiat bo inaczej zwiędnie.
Ot taka refleksja na koniec mojego typowego dnia ;)
Dziękuję Uli za wyzwanie. Podobało mi się bardzo i czekam już na kolejne :)
-----------------------------------------------------------------
wpis powstał w ramach wyzwania blogowego
faktycznie przy dwójce dzieciaczków to każdy dzień jest inny ;)
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że w tym pielęgnowaniu miłości to masz wiele racji, choć ja nigdy z tej strony tego nie postrzegałam
OdpowiedzUsuńŁadnie napisane na koniec...
OdpowiedzUsuńBardzo dobrą myśl o Ważniaku napisałaś. Zgadzam się co do joty, jak to mówią (mówili?) ;-)
OdpowiedzUsuńSama myśl, że M jest gdzieś blisko, nawet jeśli chory w łóżku np. to te dni są bogatsze, dni są wtedy pełne, bo połówki blisko siebie :-) Miałam takie szczeście przez cały rok.
Refleksja bardzo mi się podoba i w pełni się pod nią podpisuję.I o sobie także nie wolno zapominać z powodu dzieci - z tej samej przyczyny:) trochę zdrowego egoizmu wszsytkim wychodzi na dobre:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa się właśnie boję, że gdy będziemy mieć dzieci, to one będą dla mnie najważniejsze i o nim zapomnę, albo on będzie najważniejszy, a dzieci zaniedbam. Ostatnio mam takie refleksje, niemniej Twój argument przemawia do mnie bardzo mocno :).
OdpowiedzUsuńJa się bałam, że jak zostanę mamą to znudzi mnie codzienność. Nic bardziej mylnego :D
OdpowiedzUsuńWidać że dzieci są dla Ciebie całym światem i dobrze :) Fajnie że zajmujesz im jakoś czas :)
OdpowiedzUsuńPiękna refleksja na koniec. Nigdy nie myślałam w ten sposób. Nie mam jeszcze dzieci, a mąż "w drodze" - ślub w przyszłym roku. Bardzo mnie zaintrygowałaś tym podejściem do miłości - super!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Pięknie napisane.
OdpowiedzUsuńTrzeba pielęgnować i pasje i tworzyć własne miejsce, za kilka lat świat się zmieni, a to, co stworzymy dla siebie, będzie wciąż Nas inspirowało.
OdpowiedzUsuńFaktycznie masz szczęście :)
OdpowiedzUsuńCzęsto zapominamy o tym, że o mężu nie można zapominać.
OdpowiedzUsuńTo, co na końcu - najważniejsze... by nie zapomnieć o pielęgnowaniu tej jedynej miłości... bo to precież z niej czerpią też nasze dzieci ;)
OdpowiedzUsuńHmmm, pięknie że tak podchodzisz do miłości. To bardzo dojrzałe.
OdpowiedzUsuńSzara codzienność przy dwójce dzieci po prostu nie istnieje, człowiek nawet nie ma czasu nad rutyną rozmyślać i jakby się nie starał trzymać jakiegoś harmonogramu to życie i dzieciaki i tak wszystko same nakreślą :P
OdpowiedzUsuńSłyszałam kiedyś jak wypowiadał sie pewien Pan, mówił dokładnie to samo co napisałaś tylko, ze przez ponad 30min...Jednak morał tego był taki, że rodzice kochaja bardzo swoje dzieci ale to właśnie rodzice sa/maja byc dla siebie najważniejsi...W sumie to wszystko jest prawdą. :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń