23 stycznia 2015
Trudny moment - dzień 5
Trudne chwile z naszego życia staramy się wymazać, zapomnieć i zostawić z tyłu. Jednak to one właśnie dodają sił, czasem zmieniają perspektywę i uskrzydlają.
W moim życiu zawsze się układało. Jakimś dziwnym trafem miałam szczęście do ludzi (a może to moja intuicja? Uważam, że potrafię odnaleźć dobrych ludzi. Na kilometr wyczuwam fałsz i zawiść)
Szkołę przeszłam bez problemu, studia szły świetnie. Egzaminy zaliczałam bez problemu, nawet jak nie wiele się uczyłam. Przede wszystkim jednak był ON. Ten jedyny. Mój Ważniak. Wspierał, pocieszał, rozśmieszał, kochał. Po prostu był. Układało nam się cudownie. Po 6 wspólnych latach wzięliśmy ślub. Zaczęliśmy się urządzać. Mieliśmy pracę. Niczego nam nie brakowało. I mogłabym powiedzieć, że moje życie to pasmo szczęścia. Nie, tak nie było. Tak też nie jest i pewnie nie będzie. Bo życie nie jest usłane tylko różami.
Choroba Ważniaka, moja choroba, choroby najbliższych, utrata pracy, wypadek samochodowy, problem z zajściem w ciążę - to wszystko emocjonalnie wykańczało, ale nie uważam by było nie do przejścia. Zawsze zaciskaliśmy pięści i szliśmy dalej. Nigdy nie narzekaliśmy na los. To nie ma sensu. Nieszczęściu trzeba śmiać się prosto w twarz.
Był jednak jeden moment w naszym wspólnym życiu, który porządnie zatrząsł naszym istnieniem. Nie będę wracać i rozdrapywać ran. Nasze małżeństwo omal się wtedy nie skończyło. Uratowała nas miłość. Gdyby nie ona i to, że zawsze pokonywaliśmy razem wszystkie przeciwności losu, pewnie byśmy się rozstali.
Po tym wiem, że nic nie jest już dla mnie straszne. Wszystkiemu można stawić czoła. Poprosić o pomoc gdy jest taka potrzeba. Teraz cieszymy się szczęściem. Jest praca, dom, dzieciaki i MY. I mimo zagrożonej ciąży, ciągłych chorób Żaby i Grzebcia nie narzekamy. Wszystko da się przetrwać.
Jutro będzie lepiej!
Ula dziękuję za kolejne wyzwanie, w którym mogłam uczestniczyć i czekam na kolejne! :)
---------------------------------------------------------------
wpis powstał w ramach wyzwania blogowego
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Grunt to się nie poddawać.
OdpowiedzUsuńWspaniała historia. Gratuluje wytrwałości i siły. Dałaś mi ogromny zastrzyk nadzieji i wiary w to, że jeżeli sie kocha, to można wszystko przetrwać. Dziękuję.
OdpowiedzUsuńPozytywna historia. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń