17 marca 2014
Kraina Kinder Niespodzianki - relacja z Poznania
W niedzielę popołudniu, mimo straszliwej wichury i padającego deszczu zapakowaliśmy Żabę i Pulpeta do samochodu i pojechaliśmy na spotkanie ukochanego przez chyba wszsytkie znane mi dzieci JAJA :)
Jajka Niespodzianki (Kinder Niespodzianki) :)
Rezerwacja wejściówek odbywała się w sieci już kilka tygodni temu ale okazało się że wchodzili wszyscy ;) (niepotrzebnie wiec zmarnowałam papier i tusz do drukarki :D )
Poznańska impreza odbywała się na terenie Areny. Dla mnie więc "wycieczka" miała też charakter sentymentalny. Arena bowiem kojarzy mi się z dzieciństwem. Bardzo często koło niej przejeżdżaliśmy i zawsze budziła w nas wiele emocji. Jaskrawy, świecący na zielono neon na samym szczycie kopuły Areny jest chyba znany każdemu poznaniakowi.
A wiecie co mnie najbardziej kojarzy się z Areną? Koncert Kelly Family :) Byliśmy na nim z rodzicami :) Piękne wspomnienia....
Kraina Niespodzianki mieściła się na płycie głównej Areny. W szatni zrzuciliśmy płaszcze i udaliśmy się w gwarne czerwono - żółte odmęty. Nie wiem jak innym ale mnie strasznie irytowało to czerwone światło. Raz, że zdjecia wychodziły bez lampy marne a dwa nie przepadam za taka "atmosferą" ;)
Dzieciakom chyba to nie przeszkadzało bo kręciło się ich tutaj bardzo dużo. Atrakcji tez sporo, aczkolwiek dla naszej trzylatki 2 godziny to raczej za dużo czasu, wyszliśmy więc wcześniej bo Żaba zaczęła się nudzić. Moze inne charakterem dzieci bawiłyby się lepiej. Żabie trudno się do czegoś przekonać. Musi minąć sporo czasu żeby się zdecydowała np. wejść do basenu z kolorowymi piłeczkami. Jak już się zdecyduje to i to pewne nie jest bo może w ostatniej chwili się rozmyślić ;) Ot taka z lekka ostrożna w działaniach (po Ważniaku zdaje się;) )
Na hali do wykorzystania dzieci miały m.in.
- jazdę na pluszowych koniach (kto był w ostatnich dwóch latach nad morzem lub w górach wie o co chodzi, bo tam tego w brud)
- jazdę samochodami na akumulator
- grę Frisbie
- niezliczoną ilość monitorów dotykowych z grą Memory w różnych konfiguracjach
- monitory dotykowe z kolorowankami
- zabawy ruchowe np. z matą do tańca, symulatorem lotu
- "koła fortuny" - nic się nie wygrywało, służyły tylko do kręcenia
- wielkie miękkie klocki z postaciami z kinder niespodzianki
- budka do zrobienia pamiątkowych zdjęć (staliśmy w kolejce, ale 6 osób do celu Ważniak z Żabą stwierdzili, że mają już dość i jedziemy do domu....cóż zrobić. Pulpet jeszcze nie wyraża swojego zdania w sposób artykułowany wiec zostałam przegłosowana) Swoją drogą kolejka niesamowita a co druga rodzina obfotografowywała każde dziecko z osobna, potem wspólnie, potem z rodzicami i jeszcze najlepiej z dziadkami...
Każde dziecko otrzymało też balonik, kolorowankę, naklejki i składanego konika Pony lub auto do kolorowania. Nam hostessy dały po dwa z każdego (nie mam pojęcia dlaczego ale postanowiliśmy, że podzielimy się z kuzynostwem) natomiast ilości jakimi obładowanych było większość rodziców wręcz przygniatały....Czasami miałam wrażenie, że w Poznaniu mieszka tysiące rodzin wielodzietnych. Ja wiem, ze było to za darmo. Ale żeby wynosić stosy po 20-30 sztuk? A może to ja jestem dziwna w swoim przekonaniu i głupia, że wzięłam tylko po dwa?
Suma summarum myślę, że warto było wyrwać się z domowych pieleszy nawet w taką paskudną pogodę i sprawić dzieciakom frajdę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
O fajna imprezka musiała być (nie tylko dla dzieci :) ). Dobrze, że w taką okropną pogodę chociąz spędziliście miło czas.
OdpowiedzUsuńMiłego dnia!
Fajna imprezka, mojej małej na pewno też by się podobało...
OdpowiedzUsuńPS mnie z Areną najbardziej kojarzy się koszykówka, grałam tam kiedyś na zawodach :)